niedziela, 30 października 2016

Od dluzszego czasu zastanawiam sie nad tematyka tego bloga. Chcialabym go wskrzesic, aczkolwiek pomyslu brak, wiec jesli pomyslu brak to i czytelnikow zero.

Postanowilam jednak pisac o zyciu, nie chce reklamowac marek odziezowych, czy zabawkowych na kosmetykach tez srednio sie znam, tak wiec ide na zywiol. Pisze dla siebie i dla swoich dzieci, aby kiedys moc odtworzyc te wazne wydarzenia w ich zyciu.

Tak wiec dzisiaj postanowilam wam przedstawic moj drugi cud swiata. 
Na imie jej Hania i od 25 maja 2016 roku dala nam drugie tyle szczescia niz mielismy dotychczas.


I dla przypomnienia pierwsze szczescie czyli Wiki. Tu na zdjeciach w nowej dla niej roli starszej siostry.





Tak wiec zycze sobie wiecej zapalu i wytrwalosci w tak ostatnio modnym wsrod mam ,,blogowaniu''

piątek, 5 lutego 2016

zmiany, zmiany, zmiany


Dawno, nie pisalam. W zasadzie przestalam calkowicie prowadzic bloga ale w naszym zyciu duzo sie pozmienialo i postanowilam ze bede pisac dalej. nawet niewiem czy ktokolwiek bedzie czytal moje wpisy ale tak czy siak bede miala pamitatke, ja i moze kiedys moje dzieci :) tak no wlasnie dzieci bo Wiki bedzie miala siostre. jak widac wydarzyl sie cud i po 4 latach staran przyjdzie na swiat 20 maja druga coreczka. 

Pewnie moj blog zmieni troszke charakter, pewnie wiecej bede pisac o przebiegu ciazy i przygotowaniach do porodu. narazie skupiam sie na wyborze wozka. mam dwa typy nie nie moge sie zdecydowac ktory wybrac.

1. Mima Xari
2. Bugaboo cameleon 3


obydwa wozki w podobnej cenie dlatego ciezko zdecydowac sie na ktorys.

Na szczescie mamy jeszcze czas. oczywiscie pochwale sie jak juz bedziemy po zakupie. 

Tymczasem ide odpoczywac. dzis w pracy dopadl mnie okropny bol w podbrzuszu. przyjechalam do domu i myslalam ze czeka mnie wyjazd do szpitala. na szczescie ciepla kapiel, podwojna dawka magnezu i lezenie w lozku pomoglo. 

Hania najwidoczniej miala dosc pobytu w zlobku wsrod halasu. 

to dzisiaj na tyle 
do nastepnego wpisu :)




wtorek, 5 maja 2015

komunijny czas

chociaż do komuni św naszej Wiki mamy jeszcze 3 lata temat komunijny w tym roku dotyka również naszą bliską rodzinę. i chociaż tego posta absolutnie nie podczepiam pod rodzine, temat komunijny a raczej artykuł w necie o wydatkach i szale komunijnym bardzo mnie poruszył.
na pierwszy rzut pod lupe biore przyjecie. otóż jak przyjecie to tylko w resteuracji i jeszcze najlepiej żeby była z ogrodem w którym możnaby było wstawić dmuchaną zjeżdżalnie czy zamek. dobrze również gdyby zapewnic jeszcze inne atrakcje jak np animatorów czy chociażby grilla. Stoły muszą być koniecznie pieknie udekorowane, przydałyby sie również balony nadmuchane helem a na deser jakże robiąca wrażenie na dzieciach fontanna z czekolady.
w ramach podziekowania za przybycie miły gest- podarunek. bo przeciez to przyjecie goscie beda wspominac jeszcze przez długi czas.
A wszystko po to , żeby rodzina była zadowolona. taka ,,komunia z pompa,, ale czy to nie jest tak że to rodzice chca za wszelka cene sie pokazać że to u nich bedzie impreza roku?czy to nie są właśnie tych rodziców niespełnione marzenia?nastepnie pod lupą znajduje się ta cała oprawa owej ceremoni. Dla dziewczynki koniecznie wianek z żywych kwiatów zamówiony w kwiaciarni do tego koniecznie bukiecik żeby było ladnie  na zdjeciach. buty, dodatki do stroju, torebka, fryzjer...bo przeciez te alby takie proste, takie malo atrakcyjne...



Nic dziwnego, że komunia musi się zwrócić. Dlatego rozum odbiera nie tylko rodzicom, ale i gościom, którzy w większości przypadków też w końcu rodzicami są i wiedzą o co chodzi.

pozwole sobie zacytowac wypowiedź jednego z rodziców chrzestnych z owego artykułu:

,,Byłam przerażona, gdy jako matka chrzestna komunijnego dziecka dowiedziałam się, że muszę włożyć do koperty tysiąc złotych. To był szok. Ale jak tu nie dać tyle, skoro wszyscy wiedzą, że takie są stawki? Nie dasz, obgadają cię w całej rodzinie,,

Kwestia prezentów to już wogóle bajka. iPady, laptopy i inne elektroniczne gadżety, nie mówiąc o quadach, motorach i jeszcze innych cudach na kiju.

Dlatego nie narzekajmy, że drogo, bo sami ten biznes napędzamy. 

a ja się pytam was gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla tej najważniejszej osoby którą dziecko zaprasza do swojego serduszka? dużo jest takich dzieci które dopóki nie zaczęły przygotowywać się do komunii nie znały pacierza albo nawet w kościele były tylko od wielkiego święta. Dzieci czekają z upragnieniem na TEN DZIEŃ bo przecież będzie impreza, dużo gości, fura prezentów i pieniędzy. a to, że przyjma Pana Jezusa do swego serca schodzi na drugi plan bo przecież po komunii i tak wszystko wróci do rzeczywistości.

Ktoś pomyśli, że łatwo mi powiedzieć bo przecież to mnie nie dotyczy bo za 3 lata ten szał ogarnie również mnie. Otóż nie sadze aby tak było ponieważ już od tej pory tłumacze Wiki co to jest komunia i czemu ona służy. o prezentach jej nie wspominam bo nie chce żeby już od tej pory budowała w sobie stereotyp pieniędzy i prezentów połączony z tym tak ważnym wydarzeniem.

Wierzę, że spotkam się z ogromną krytyką ale ten blog po to właśnie jest. tu mogę wyrażać swoje zdanie bez jakichkolwiek hamulców. Hamulce te powinni włączyć za to rodzice których dzieci przystępują do komunii św i goście dający się wciągnąć w tą błędną spiralę materialną.

czwartek, 12 marca 2015

życie po 30-tce


Tak wiec od czterech, no prawie 5 dni jestem posiadaczka 30-stki na karku. Zmieniło sie tyle,że zamiast wpisywac 2 z przodu musze wpisac 3 ale ma to też swoje dobre strony znowu na drugim miejscu stoi 0 to prawie tak jak 20 :D
Nie przekonują mnie teksty, że życie zaczyna się po 30-stce, bo się nie zaczyna, ono się po prostu zmienia. Nie przekonują mnie teksty, że po 30 dopiero człowiek zaczyna korzystać z życia, jest dojrzały, więc podejmuje rozsądne decyzje, jest ustawiony finansowo, więc może wreszcie sobie pozwolić na wyjście do klubu, bez uprzedniej zaprawy w domu. Nie przekonują mnie także teksty, że po 30 to dopiero jest seks, bo człowiek osiąga pełną dojrzałość seksualną, a kobieta w tym wieku osiąga ponoć szczyt formy.
Jestem po trzydziestce i choć nadal wydaje mi się, że mam 27 lat, to zmieniło się we mnie sporo. Nie chodzi mi już o te zmarszczki, które niestety się pojawiają, albo cerę, która po nieprzespanej nocy nie odzyskuje tak szybko świeżości . No dobra o to też, trochę.  Ale chodzi mi głównie o to, że po trzydziestce zmienia się pryzmat, przez który człowiek patrzy na świat. Już nie taki naiwny, kolorowy, szaleńczy, ale bardziej wyważony, stonowany, spokojny.




Już nie jest ważne, czy w weekend będę ostatnią sierotą, która spędzi go w domu, z rodzicami,  tylko zamiast rodziców, jest własna rodzina.Śmiało mogę potwierdzić, że moje potrzeby weekendowe śmiało zaspokoić może moj kochany mąż i córcia. Już nie muszę iść do klubu by zamówić rządek niebieskiego kamikadze i wypić jeden po drugim, by dopiero ruszyć na parkiet wyginając się jak łania na wybiegu. Zupełnie mnie to nie bawi, muzyka zbyt głośna, miejsc siedzących brak, a dookoła nie Ci ludzie. Zbyt młodzi, zbyt hałaśliwi, zbyt wystrojeni. Oni zupełnie do mnie nie pasują, albo odwrotnie, to ja już z nich wyrosłam.

Nie mam potrzeby eksponowania ciała, które kiedyś lubiłam odsłaniać, wręcz przeciwnie, czuję się ,,OK" gdy to, co trzeba jest zasłonięte. W pewnym momencie zrobiło się jakoś głupio chodzić tak wypindrzona. Zupełnie zapomniałam już co to koronki, stringi i gorsety. Wygoda, liczy się przede wszystkim, a potem klasyka.

Po trzydziestce nareszcie słucham siebie, odpuszczam rywalizację, którą kiedyś żyłam, nie biegnę nigdzie i się specjalnie nie śpieszę, mogę poczekać i łatwiej mi ustąpić. Pozwalam sobie odpuścić i przyznać się do przegranej, której kiedyś nie potrafiłam zaakceptować. Nie robię nic wbrew sobie, nie zmuszam się, nie staram się przypodobać wszystkim naokoło, nie równam do grupy, a co najważniejsze umiem nie umieć.





10 powodów, dla których dobrze jest mieć 30 lat
  1. Zaczynasz się sobie podobać. Nie martwisz się, że nie jesteś piękna jak Monica Belucci i zgrabna jak Kate Moss.
  2. Nie wierzysz już, że gdy zgubisz pięć kilogramów, twoje życie będzie wyglądało inaczej.
  3. Na pytanie kelnera: "smakowało?" umiesz odpowiedzieć zupełnie szczerze: "nie!"
  4. Kiedy po wspólnie spędzonej nocy facet rzuca: "zadzwonię", nie traktujesz tego serio.
  5. W supermarkecie przy kasie już nie chowasz nerwowo pudełka prezerwatyw pod proszkiem do prania i paczką chusteczek.
  6. Idąc do łóżka z przystojnym facetem, o którym marzyłaś od wielu miesięcy, nie wciągasz brzucha i nie zastanawiasz się cały czas, czy na pewno dobrze wyglądasz.
  7. Gorącego SMS-a od nowego narzeczonego nie przesyłasz wszystkim swoim koleżankom. I nie uzgadniasz z nimi swojej odpowiedzi.
  8. Akceptujesz już tradycję niedzielnych obiadów u rodziców. Potrafisz, nie nudząc się, dyskutować z ojcem o ostatnich idiotycznych posunięciach rządu, a z mamą o rewelacyjnym przepisie na ciasto.
  9. Przyswoiłaś sobie wiele obcojęzycznych nazw. Wiesz, co to znaczy "al dente", bezbłędnie wymawiasz: café au lait, anchois, tzatziki.
  10. Potrafisz odróżnić prawdziwą przyjaźń od miłej znajomości. I cieszysz się jednym i drugim.
Znaleziono w necie

czwartek, 5 marca 2015

czy jestem dobrą mamą?


Namiętnie szukam w necie przepis na jakieś dobre ciacho i trafiam na nagłówek ,,Jak zostać super MAMĄ", „Pomóż sobie – stań się perfekcyjną mamą”, „Super mama w 3 krokach” (dla mnie to chyba ze 300 potrzebne i też jeszcze mogłoby być za mało), co u licha pośród przepisów na ciasta robi poradnik dla rodziców?  Hmm... a może by tak zostać super mamą? Zamienić moją codzienność, normalność, na taki świat z poradników. Czy inne mamy właśnie takie są? Moje koleżanki są całkiem zwyczajnymi mamami – nie zauważyłam u nich nic nadzwyczajnego. Czasy się jednak zmieniają, wzrastają oczekiwania nie tylko względem dzieci, ale także i matek, więc może warto by było przeczytac choć jeden taki poradnik. Moje dziecko z pewnością też by wolało taką niezwykłą mamę od tej codziennej. Poczułam, że coś muszę zmienić – dla córki, dla siebie.
Z zamyślenia wyrwał mnie mokry nos psa który zaczepiał pod stołem moją nogę...no tak...miałam szukać przepis na ciasto...Postanawiam zaraz stać się super,  supermamy na pewno pieką superciasta. Nie jakieś tam murzynki, czy szarlotki. wstukuję więc w wyszykiwarce internetowej superzdroweciasto...szukam...i szukam...jest...no w końcu znalazłam...WEGAŃSKIE CIASTO Z BURAKÓW...biorę się do pracy.



,,zmiksować buraki, dodać mąkę, i siemie lniane..."

- Mamo, możemy wyjąć plastelinę? – pyta Wiktoria, która ma dzisiaj gościa, swoją kuzynkę. 

- No pewnie, że możecie – odpowiadam myśląc sobie, że tak właśnie by zrobiła super mama. 
- Mamo, a ulepisz coś z nami? – pytaja dalej. 
- Nie mog… – ugryzłam się w język, bo przecież super mama z pewnością może wszystko.

Więc postanawiam jednocześnie piec ciasto i lepić z plasteliny… Mamo śmierdzi! Hugo zrobił kupę!… posprzątać kupę, no i oczywiście dobrze wyglądać i uśmiechać się przy tym i nie nakrzyczeć na psa przy tym bo przecież przez tą całą moją afirmację zdrowym ciastem zapomniałam wyprowadzic go na dwór. Brzmi groźnie, ale nie może być to aż takie trudne. Jakoś inne mamy dają sobie z tym radę, to i ja dam.

- Ja chcę różową. Oddaj mi różową. Mamo, ona zabrała całą różową plastelinę! – woła Wiktoria.
- Nie oddam. Jest moja.Ja ją pierwsza wzięłąm i jest mi cała potrzebna – krzyczy kuzynka.

Tak więc dorzucę jeszcze rozwiązanie kłótni między dziewczynami i zaraz sobie ze wszystkim poradzę. Tylko jak? Nie wiem od czego zacząć, ale nie poddam się. Nie na starcie. Muszę tylko szybko przygotować plan…

Rozwiązać kłótnię o plasteline (na przyszłość kupić wszystkie plasteliny podwójnie, żeby zapobiec takim awanturom).
Sprzątnąć kupę (koniecznie muszę nauczyć Huga, że podkład w kuwecie służy do czegoś więcej niż noszenie go w zębach).
Przygotować ciasto (łatwiej by było wyciągnąć jakieś ciastka z szafki, ale tak z pewnością nie robią supermamy).
Jak ciasto będzie już piec się w piekarniku, będę mogła ulepić coś z plasteliny z dziewczynami.
Jeszcze tylko uśmiech filmowy nr 5 i do dzieła!




Kiedy ma się już plan, wszystko zaczyna wydawać się łatwiejsze. Niestety – tylko wydawać się…  Kłótnia o plastelinę zakończyła się obrażeniem obu stron (chyba powinnam się zapisać na jakiś kurs negocjacji). Wiki już nie chce malować. Chce piec ze mną. Kuzynka pozostaje przy plastelinie, dumna, że ma ją tylko dla siebie. Wiem już, że czas przygotowania ciasta przy pomocy Wiki wydłuży się co najmniej dwukrotnie.

pieczenie pochłania całą moją uwagę. Musi się udać! Kolor ciasta jest trochę inny niż na zdjęciu w przepisie, ale postanawiam się tym nie martwić.





Tracę rachubę czasu, nagle ze skupienia wyrywa mnie głos...

- a co tu się dzieje, po domu biegają czerwone ufoludki...
- jakie ufoludki, o czym ty mów....nie zdążyłam dokończyć wychodząc z kuchni do pokoju

Wiktoria trze buraki na tarce, a kuzynka sprawdza konsystencje tych juz startych, Hugo nie wiadomo czemu biega po calym mieszkaniu z calym czerwonym ogonem zostawiając do tego za sobą czerwone ślady...

...no tak...,taka byłam zaaferowana przygotowaniem polewy i masy że nie zauważylam jak dziewczyny wymalowały sobie cale buzie, ręce i przy okazji włosy burakami, które zostawiłam na stole, malujac też przy tym Huga coby sprawdzić jakie ślady robią zwierzeta, 
Czuję się potwornie głupio. Miało być super, a wyszło – jak zawsze...
Ten okropny bałagan! Mąż pewnie zaraz zacznie wściekać się o brudne ściany, bo przecież ścianom też dostały się czerwone wzorki. I będzie miał rację. Nie da się stać super mamą w jeden dzień. Ludzie piszą o tym grube poradniki, a ja naiwna myślałam, że mi się uda tak od razu, od zaraz. Jest mi potwornie przykro, bo rozczarowałam samą siebie, zawiodłam córkę. Chciałam, żeby miała fajną mamę, a nie taką zwykłą…
Ja tylko chciałam być idealną mamą – wyszeptałam pod nosem. Teraz pewnie zaczną się wymówki że dzieci nie umiem upilnować itp. Czekam w milczeniu…




- Nieźle się tu bawiłyście – nagle docierają do mnie słowa męża.
I wtedy spoglądam na dziewczyny. Są zadowolone, rozbawione. Wiki śmieje się w głos wraz z tatą, Kuzynka uśmiechnięta od ucha do ucha, a ja stoję i nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. One chyba rzeczywiście się przy tym dobrze bawiły.
- Idź wykąpać dzieci, a ja tu posprzątam i zjemy to, co tak pięknie pachnie – oznajmia siła spokoju – mój mąż. Nie doceniłam go. Żadnych kłótni, żadnych awantur. Chyba widział moje zdenerwowanie. On jedyny wie, jak można mnie szybko uspokoić.

Rozglądam się jeszcze raz po kuchni (wygląda jakby przeszło przez nią tornado) i idę przygotować kąpiel dla dziewczyn.

Wchodzą do wanny pełnej wody i piany a ja patrzę, z jaką radością dziewczynki bawią się pianą i zabawkami do kąpieli. Myśli same zaczynają odpływać.




Posiadanie dziecka to niesamowite wyzwanie. Wszystko przewraca się do góry nogami. Zmienia się nasz system wartości. Tak bardzo chciałam sprawdzić się w roli SUPERMAMY, że na chwilę zapomniałam, o co tak na prawdę chodzi. A przecież najważniejsza jest radość dzieci. Powinnam być taką mamą, jaką najlepiej potrafię. Następnym razem upiekę zwykle ciasto z ewntualnie zdrowszymi zamiennikami a nie jakieś „nie wiadomo co”! Zwykła mama też może być fajna.

I kiedy tak trwałam w zadumie i swych rodzicielskich wywodach usłyszałam słowa brudnej, rozbawionej Wiki. Słowa, które zapadły mi w sercu – i pamięci: „Mamo, ty to jesteś super!”  

Dzięki nim moja córka przypomniała mi, co w byciu mamą jest najważniejsze. To czy jestem zwykłą mamą czy też supermamą – dla mojego dziecka nie ma najmniejszego znaczenia. Najważniejsza jest miłość, którą jej daję. Miłość, która sprawia, ze każda zwykła mama staje się tą super.


piątek, 20 lutego 2015

przyjaźń na emigracji

Dzisiaj chciałam poruszyć temat zawierania znajomości i poszukiwania prawdziwych przyjaźni na emigracji.


Zazwyczaj nie boje się poznawać ludzi i zawierać nowych przyjaźni. Zazwyczaj też,
nikogo nie poddaje ocenie na podstawie kraju pochodzenia, statusu społecznego,
wykonywanego zawodu czy wyglądu fizycznego. W rezultacie nie wyciągam
pochopnych wniosków. Kimkolwiek Ci nowo poznani ludzie są, z góry dostają kredyt
zaufania. Tak na dobry początek znajomości! :) 
Bycie emigrantem i życie poza granicami swojego ojczystego kraju,
jakkolwiek daje wiele okazji do zawierania przyjaźni z dziesiątkami ludzi z
innych krajów i kultur, pozwala też na spojrzenie na własny
naród z zupełnie innej, nieznanej dotąd perspektywy. My dotąd narzekający
na siebie nawzajem Polacy, za granicą mimo wszystko szukamy wśród
siebie sprzymierzeńców.
Zaczynamy doceniać osoby-przyjaciół których zostawiliśmy w Polsce, odczuwamy ich brak. 
Dlaczego my emigranci tak często staramy się zaprzyjaźniać…(?)
Myślę sobie, że Ci, którzy rozpoczynają nowe życie za granicą, zazwyczaj
poszukują w nowym środowisku podobieństw do środowiska, w którym
kiedyś czuli się komfortowo. Szukamy czegoś, co przypomni nam o
dawnym życiu i da poczucie przynależności do nowego.
Pamiętając z jaką łatwością zawieraliśmy znajomości w
Polsce, większość stara się przełożyć to na zagraniczne realia.
To wśród Polaków tu na obczyźnie znalazłam osoby, które dziś mogę
nazwać swoimi prawdziwymi przyjaciółmi, To im ufam najbardziej w
kwestiach ważnych i wśród nich znajduje największe zrozumienie. Co
prawda przyjaciół mam zaledwie kilku, ale są to ludzie sprawdzeni w
bojach, na których zawsze mogę liczyć.
Oto kilka cech, które niezmienne cenie sobie w moich polskich przyjaciołach:
· godni zaufania i zawsze można na nich polegać
· regularne spotkania zawsze przy stole pełnym jedzenia. Lubie to! :)
· wiele zyskują przy bliższym poznaniu. Z pozoru surowi i
zdystansowani, w środku mili i ciepli ludzie.
· szczerzy- ,,Beti uwierz mi, od samego gadania że pójdziesz na siłownie na pewno nie schudniesz"
· zawsze chętni do niesienia pomocy (popsuło ci się auto? nie szkodzi, weź nasze. nie masz z kim zostawić Wiki, to podrzuć ja do nas. jak jesteś chora to może zrobić ci jakieś zakupy)
-martwią się o mnie na zapas 
-zawsze są, gdy ich potrzebuje 
-zawsze o mnie myślą (pieką mnie wtedy policzki)
-czasem podarują mi coś bez okazji 
-wspierają mnie
-potrafią rozmawiać ze mną godzinami 
-tęsknią
-zawsze mają dla mnie czas
-robią sobie ze mną najgłupsze zdjęcia  
* pisząc te podpunkty uśmiecham się sama do siebie zdając sobie sprawę jaką jestem szczęściara, że mam tych kochanych ludzi tak blisko siebie
Niezależnie od tego jakie będą Wasze osobiste powody ku temu, by zacząć zaprzyjaźniać się na dobre z Polakami w każdym zakątku Ziemi, gorąco Was wszystkich do tego zachęcam! :)



Tak właściwie to kto to wogóle jest ten PRZYJACIEL?

Mówiąc najprościej jest kimś,
 kto pozwala mi być taką, jaka jestem
 i nie myśli,
 że jestem niespełna rozumu.
 Ktoś, kto z wyrazu mojej twarzy odczytuje,
 że potrzebuje porozmawiać o tym,
 co się dzieje lub nie,w moim życiu.
Udziela mi wsparcia bez osądzania.
 Przyjaciel to ktoś,
 kto mnie potrzebuje, ufa mi i jest szczęśliwy,
 gdy przynoszę dobre nowiny
  to ktoś, kto nigdy nie odejdzie.
 Jeśli jest coś, co uszlachetnia duszę,
 to mieć przyjaciela.
 Jeśli jest coś, co jeszcze bardziej uszlachetnia duszę
 to samemu być przyjacielem.
Najlepszym przyjacielem jest ten, 
 kto nie pytając o powód twego smutku,
 potrafi sprawić,
 że znów wraca radość.
 Czasami trzeba usiąść obok
 i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni,
 wtedy nawet łzy
 będą smakować jak szczęście...
 Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły.
 Nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł,
 lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich,
 którzy są w potrzebie.
 Wyciągają ręce i proponują swoją przyjaźń.
 Teraz wiem, że świat nie jest pełen obcych, 
lecz jest pełen ludzi czekających tylko na to, 
 aby się do nich odezwać.
Anonim

Każdy z nas szuka innego przyjaciela. Wywodzi się to z tego, że każdy ma inny charakter. W towarzystwie przyjaciela powinniśmy czuć  się dobrze i czekać z niecierpliwością na kolejne spotkanie.  Każdy z nas ma inne wymagania co do swojego prawdziwego przyjaciela:
 -jeden szuka osoby spokojnej 
-drugi szuka osoby szalonej
-trzeci osoby twardo stąpającej po ziemi
-czwarty szuka osoby o podobnych zainteresowaniach itd..
Spędzanie czasu z przyjacielem powinno być dla nas przyjemnością a każdy dzień z nim spędzony wyjątkowy.
 Wszyscy potrzebujemy takiej osoby w swoim życiu. Z kimś trzeba poplotkować, z kimś trzeba iść na zakupy - a tylko przyjaciel Ci powie czy dana rzecz naprawdę dobrze na tobie wygląda, z kim lepiej się imprezuje jak nie z przyjacielem ;D, tylko przyjaciel Cię wesprze kiedy będziesz go potrzebować, tylko przyjaciel będzie przy Tobie kiedy będziesz czuł się sam, samotny, będziesz miał gorszy dzień.  Podsumowując- z przyjacielem możesz wszystko. Prawdziwy przyjaciel spędza z tobą wszystkie szalone chwile natomiast dobremu koledze pozostaje tylko wysłuchać tych wszystkich opowiadań o tych wszystkich szalonych chwilach. Wszystkim wam życzę z całego serca takiego prawdziwego przyjaciela ;) 
Każdy z nas szuka innego przyjaciela. Wywodzi się to z tego, że każdy ma inny charakter. W towarzystwie przyjaciela powinniśmy czuć  się dobrze i czekać z niecierpliwością na kolejne spotkanie.  Każdy z nas ma inne wymagania co do swojego prawdziwego przyjaciela:

 -jeden szuka osoby spokojnej 
-drugi szuka osoby szalonej
-trzeci osoby twardo stąpającej po ziemi
-czwarty szuka osoby o podobnych zainteresowaniach itd..
Spędzanie czasu z przyjacielem powinno być dla nas przyjemnością a każdy dzień z nim spędzony wyjątkowy.
 Wszyscy potrzebujemy takiej osoby w swoim życiu. Z kimś trzeba poplotkować, z kimś trzeba iść na zakupy - a tylko przyjaciel Ci powie czy dana rzecz naprawdę dobrze na tobie wygląda, z kim lepiej się imprezuje jak nie z przyjacielem ;D, tylko przyjaciel Cię wesprze kiedy będziesz go potrzebować, tylko przyjaciel będzie przy Tobie kiedy będziesz czuł się sam, samotny, będziesz miał gorszy dzień.  Podsumowując- z przyjacielem możesz wszystko. Prawdziwy przyjaciel spędza z tobą wszystkie szalone chwile natomiast dobremu koledze pozostaje tylko wysłuchać tych wszystkich opowiadań o tych wszystkich szalonych chwilach. Wszystkim wam życzę z całego serca takiego prawdziwego przyjaciela ;) 












czwartek, 19 lutego 2015

PCOS zespół policystycznych jajników z insulinoodpornością

Jako, że PCOS jest głównym winowajcą mojej otyłości postanowiłam przybliżyć nieco ten temat z perspektywy kobiety borykającej się z tym problemem od ok 3 lat(od wykrycia)
Zespół policystycznych jajników - co to właściwie jest? 
Pojęcie to wzięło się ze współistnienia kilku pozornie nie związanych ze sobą zaburzeń. Oto ich skrócona lista:

  • Hiperandrogenizm - dodatkowe owłosienie, trądzik  lub nieprawidłowe wyniki badań laboratoryjnych 
  • Brak owulacji lub nieregularna owulacja
  • Policystyczne jajniki które można wykryć za pomocą badania usg
  • Zaburzenia metaboliczne jak nieprawidłowy wynik testu obciążenia glukozą,otyłość, u niektórych tzw zespół metaboliczny (współistnienie otyłości, zaburzeń cukrowych, lipidowych i nadciśnienia)
  • Nieprawidłowy iloraz wyników badania poziomu hormonów przysadkowych LH i FSH

Jeżeli ktoś rozpozna u siebie min dwa z trzech wymienionych wyżej zaburzeń powinien skonsultować swe przypuszczenia z endokrynologiem. 
Konsekwencje PCOS
-nadmierne owłosienie, trądzik 
-nieregularne miesiączki, 
-problemy z zajściem w ciążę 
-problemy metaboliczne.
Leczenie PCOS
Bardzo popularnym lekiem który jest w wiekszosci podstawa leczenia PCOS- jest metformina - lek przeciwcukrzycowy. Stosowanie tego leku pomaga unormować gospodarkę cukrową u osób z jej zaburzeniami, może przyczynić się do spadku wagi ciała, umożliwić zajście w ciążę. przywrócić cykle owulacyjne,  jak również zmniejszyć objawy nadmiernego owłosienia i trądziku.
Nie jestem lekarzem dlatego moja wiedza jest oparta na moim doświadczeniu. Istotnym elementem w walce z PCOS jest wybór dobrego specjalisty, z którego niestety wyborem mam ogromny problem. 

A czy któraś z was również boryka się z tym problemem, jakie macie doświadczenia w walce z PCOS, chętnie poczytam jak wy radzicie sobie z tymi zaburzeniami...???