Tak wiec od czterech, no prawie 5 dni jestem posiadaczka 30-stki na karku. Zmieniło sie tyle,że zamiast wpisywac 2 z przodu musze wpisac 3 ale ma to też swoje dobre strony znowu na drugim miejscu stoi 0 to prawie tak jak 20 :D
Nie przekonują mnie teksty, że życie zaczyna się po 30-stce, bo się nie zaczyna, ono się po prostu zmienia. Nie przekonują mnie teksty, że po 30 dopiero człowiek zaczyna korzystać z życia, jest dojrzały, więc podejmuje rozsądne decyzje, jest ustawiony finansowo, więc może wreszcie sobie pozwolić na wyjście do klubu, bez uprzedniej zaprawy w domu. Nie przekonują mnie także teksty, że po 30 to dopiero jest seks, bo człowiek osiąga pełną dojrzałość seksualną, a kobieta w tym wieku osiąga ponoć szczyt formy.
Jestem po trzydziestce i choć nadal wydaje mi się, że mam 27 lat, to zmieniło się we mnie sporo. Nie chodzi mi już o te zmarszczki, które niestety się pojawiają, albo cerę, która po nieprzespanej nocy nie odzyskuje tak szybko świeżości . No dobra o to też, trochę. Ale chodzi mi głównie o to, że po trzydziestce zmienia się pryzmat, przez który człowiek patrzy na świat. Już nie taki naiwny, kolorowy, szaleńczy, ale bardziej wyważony, stonowany, spokojny.
Już nie jest ważne, czy w weekend będę ostatnią sierotą, która spędzi go w domu, z rodzicami, tylko zamiast rodziców, jest własna rodzina.Śmiało mogę potwierdzić, że moje potrzeby weekendowe śmiało zaspokoić może moj kochany mąż i córcia. Już nie muszę iść do klubu by zamówić rządek niebieskiego kamikadze i wypić jeden po drugim, by dopiero ruszyć na parkiet wyginając się jak łania na wybiegu. Zupełnie mnie to nie bawi, muzyka zbyt głośna, miejsc siedzących brak, a dookoła nie Ci ludzie. Zbyt młodzi, zbyt hałaśliwi, zbyt wystrojeni. Oni zupełnie do mnie nie pasują, albo odwrotnie, to ja już z nich wyrosłam.
Nie mam potrzeby eksponowania ciała, które kiedyś lubiłam odsłaniać, wręcz przeciwnie, czuję się ,,OK" gdy to, co trzeba jest zasłonięte. W pewnym momencie zrobiło się jakoś głupio chodzić tak wypindrzona. Zupełnie zapomniałam już co to koronki, stringi i gorsety. Wygoda, liczy się przede wszystkim, a potem klasyka.
Po trzydziestce nareszcie słucham siebie, odpuszczam rywalizację, którą kiedyś żyłam, nie biegnę nigdzie i się specjalnie nie śpieszę, mogę poczekać i łatwiej mi ustąpić. Pozwalam sobie odpuścić i przyznać się do przegranej, której kiedyś nie potrafiłam zaakceptować. Nie robię nic wbrew sobie, nie zmuszam się, nie staram się przypodobać wszystkim naokoło, nie równam do grupy, a co najważniejsze umiem nie umieć.
10 powodów, dla których dobrze jest mieć 30 lat
- Zaczynasz się sobie podobać. Nie martwisz się, że nie jesteś
piękna jak Monica Belucci i zgrabna jak Kate Moss. - Nie wierzysz już, że gdy zgubisz pięć kilogramów, twoje życie będzie wyglądało inaczej.
- Na pytanie kelnera: "smakowało?" umiesz odpowiedzieć zupełnie szczerze: "nie!"
- Kiedy po wspólnie spędzonej nocy facet rzuca: "zadzwonię", nie traktujesz tego serio.
- W supermarkecie przy kasie już nie chowasz nerwowo pudełka prezerwatyw pod proszkiem do prania i paczką chusteczek.
- Idąc do łóżka z przystojnym facetem, o którym marzyłaś od wielu miesięcy, nie wciągasz brzucha i nie zastanawiasz się cały czas, czy na pewno dobrze wyglądasz.
- Gorącego SMS-a od nowego narzeczonego nie przesyłasz wszystkim swoim koleżankom. I nie uzgadniasz z nimi swojej odpowiedzi.
- Akceptujesz już tradycję niedzielnych obiadów u rodziców. Potrafisz, nie nudząc się, dyskutować z ojcem o ostatnich idiotycznych posunięciach rządu, a z mamą o rewelacyjnym przepisie na ciasto.
- Przyswoiłaś sobie wiele obcojęzycznych nazw. Wiesz, co to znaczy "al dente", bezbłędnie wymawiasz: café au lait, anchois, tzatziki.
- Potrafisz odróżnić prawdziwą przyjaźń od miłej znajomości. I cieszysz się jednym i drugim.